Bierzmy przykład z Roberta!

W jednym z wywiadów Robert powiedział, że na początku kariery nie miał wsparcia w kibicach. Teraz je ma. Kibice jeżdżą za nim po świecie, przyjeżdżają na jego testy ze wspaniałą sektorówką, którą w mediach widział już chyba cały świat. Ma też antyfanów twierdzących, że zachciało mu się innych sportów, a wypadek był karą, że nic nie osiągnął, bo to była tylko jedna wygrana.
Pamiętam rok 2007 i 2008, kiedy budziłam się z bratem przed 6 rano, żeby oglądać F1. Kiedy spędzaliśmy pół niedzieli przed telewizorem jak zaklęci. Byłam małą dziewczynką i do tej pory dziwi mnie, że mogłam przez tyle godzin oglądać kilkanaście samochodzików jeżdżących w kółko. Niewiele rozumiałam, ale z czasem coraz bardziej podobało mi się, że zaczęłam kojarzyć nazwiska, wiedziałam kto ma szansę na podium itp. Czułam, że się znam!  Ale przede wszystkim... Rozpierała mnie duma.
Robert Kubica jest pierwszym i jedynym polakiem w F1. Jako dzieciak zaczynał w kartingu, gdzie sześciokrotnie zdobył tytuł mistrza. Mając 13 lat wyjechał do Włoch, gdzie startował w juniorskich mistrzostwach kraju. Już w pierwszej rundzie zdobył pole position, potem dwukrotnie zajął drugie miejsce oraz zdobył tytuł mistrza oraz wicemistrza Europy. W tamtym okresie ma na koncie wiele innych zwycięstw, miedzy innymi tytuł Mistrza Niemiec. Mając 15 lat mieszkał sam we Włoszech. W 2003 roku brał udział w wypadku samochodowym, po którym miał problemy z dłonią.
Kiedy nadszedł jego czas w Formule 1 był ciekawą, wartą uwagi postacią. Pamiętam jego wypadek na torze w Kanadzie w 2007 roku. Byłam przerażona i pewna, że stała się tragedia. Myślałam, że to cud, kiedy okazało się, że Robert nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń.
Rok później startował z drugiego miejsca. Szał był niemały, a mnie jako małej dziewczynce udzieliła się ta euforia. Widziałam go startującego z 8, 9 miejsca i mój mały móżdżek trybił, że z tej pozycji ma małe szanse, żeby stanąć najwyżej na podium. Widząc go startującego z pierwszej linii, czułam że to jest Coś. Kilka wyścigów później wywalczył swoje pierwsze pole position w F1. W tamtym czasie co tydzień startował z pierwszej lub drugiej linii. Chyba wszyscy, w tym ja, czuli że zwycięstwo jest blisko. W 2008 roku na GP Kanady Robert wygrał wyścig. Myślę, że to zwycięstwo ma swoją magię ze względu na czas i miejsce. Kiedy znowu zajmie miejsce w bolidzie na GP, dla mnie będzie to jego kolejne zwycięstwo.
Dobra passa się skończyła, aż w końcu Robert nie wrócił do F1 z powodu wypadku w rajdzie w 2011 roku. Wyszedł na tyle, żeby wrócić do rajdów, niestety nie do F1. Przeszedł bardzo długą rehabilitację, ale do dziś jego ręka nie jest do końca sprawna.
Oglądanie królowej motorsportu przestało mieć sens. Mniej więcej w tamtym czasie do F1 miał trafić kolejny polak, miał na imię Kuba, więc dobrze zapamiętałam tę sytuację. Wieści o Kubie szybko ucichły. Bez Naszego Polaka na torze, interesowało mnie tylko, czy pierwsze nazwiska, nadal są pierwsze.
Robert cały czas powtarzał, że jego największą pasją jest F1 i żałuje, że nie może wrócić. Jednocześnie ciągle wierzył, że jest to możliwe i dążył do powrotu. Na testach okazało się, że ograniczenia spowodowane niesprawną ręką nie ograniczają go w prowadzeniu bolidu i narodziła się nadzieja. Zapowiadało się na miejsce w bolidzie, niestety do tego nie doszło. Sportem też rządzi pieniądz, więc został kierowca testowym. Obecnie zajmuje bardzo ważną pozycję w Williamsie, jest jednym z niewielu, jeśli nie jedynym obecnie, kierowcą testowym, któremu kontrakt zapewnia udział w kilku testach w sezonie. Na ostatnich tekstach na trybunach najłatwiej było dostrzec biało-czerwone flagi. W ankiecie na oficjalnej stronie F1 na pytanie, która plotka najbardziej ekscytuje, na powrót Kubicy zagłosowało do tej pory 63%. Na drugim miejscu jest temat przeniesienia Raikkonena z Ferrari do Saubera i ma 17% głosów.
Czy na pewno "Robert Kubica nic nie osiągnął"?
Żadne słowa nie oddadzą mojego podziwu i szacunku do jego osoby. Wzruszam się z radości na samą myśl o jego powrocie do wyścigów. Czuję, że może nam jeszcze dużo pokazać, tak jak 10 lat temu czułam, że wygrana jest blisko. Miejsce w bolidzie należy mu się, jak wygrana na torze w Kanadzie. Uważam, że jest legendą za życia, a jego nazwisko powinno znajdować się w podręcznikach szkolnych. Powrót Roberta do GP będzie też moim osobistym powrotem do dzieciństwa. Znowu będę małą dziewczynką i prawie wszystko będzie tak, jak wtedy.
Podziwiam go  za upór, bo ma go w sobie mnóstwo. Za dążenie do celu. Za pokonywanie przeszkód. Za to, że się nie poddaje. Za to, że nie bał się mierzyć wysoko. F1 jest jego prawdziwą pasją i to jest w nim piękne. Bo nie każdy człowiek ma w życiu coś takiego. A jeśli już ma, to brak mu wiary w siebie, albo siły do walki. A Robert tę siłę ma. I wiarę w siebie też. Idzie po swoje i nie poddaje się.
A przede wszystkim Robert Kubica nigdy nie przegrywa.
Dlatego wszyscy powinniśmy brać z niego przykład.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Walenting

Każdy z nas jest sobie Bogiem